Treningi i starty w 2013 – część I
Mimo że niewiele biegam całkiem sporo startuje. Stosunkowo niewiele ze swoich tegorocznych startów dotychczas opisałem. Ponieważ wiele z tych biegów miało charakter naukowy – startowałem, żeby sprawdzać reakcję swojego organizmu, testować różne rozwiązania, no i oczywiście – dla tego że lubię (w ogóle to BiegamBoLubię :)). Mając na uwadze wspomniane cele – opisanie tego jest dla mnie dość ważne. Aby nie zanudzić arcydługim wpisem podzielę go na kilka pojawiających się w mniej więcej tygodniowych odstępach czasowych. Pierwsza część jest zadedykowana tym, którzy zastanawiają się ile prawdy jest w moich wypowiedziach o braku treningu (Wasyl, Słonik). Postanowiłem policzyć ile treningów zrobiłem w tym roku, ile wyszło z tego kilometrów i porównać to do zeszłorocznych przygotowań do Maratonu Poznańskiego.
Jakość mojego tegorocznego treningu silnie koreluje z eventem przy którym aktualnie pracuję. W okresie styczeń – marzec – kompletnie nie miałem czasu na bieganie od piątku do niedzieli, ponieważ zajmowałem się organizacją Grand Prix zBiegiemNatury. W kwietniu nie biegałem przez tydzień kiedy odpowiadałem za koordynację pracy wolontariuszy przy Orlen Maratonie. W maju wypadł mi cały tydzień kiedy nałożyły się terminy TrójkowoSportowo w Warszawie i Gdańsku oraz Bieg Lwa – a tygodnie poprzedzające również były ciężkie i z pracy nie wychodziłem raczej przed 21… W każdym razie niewiele mam sobie do zarzucenia jeśli chodzi o wykorzystanie czasu wolnego. Wtedy kiedy mogę biegam. No może z małymi wyjątkami…
Przejdźmy do statystyk. Na początek dystans w miesiącu. Poza styczniem i lutym nie udało mi się przekroczyć 200 kilometrów (nie wliczając startów). Normalnie kiedy trenuję pokonuję tyle w 2 tygodnie, albo nawet półtora… co da się zauważyć na porównaniu treningów w 2012 do 2013 🙂
Ilość treningów (wliczone tutaj są również starty). Zasadnicza różnica między 2012, a 2013 rokiem jest taka – że w zeszłym roku oprócz biegania jeździłem na rowerze, chodziłem na basen i zajęcia z cross-fit’u, teraz tylko biegam…
200km w miesiącu to dla amatora wynik którego nie należałoby się wstydzić. Problem w tym, że po pierwsze moje ambicje sięgają trochę wyżej, a po drugie to nie wliczając stycznia i lutego – prawie jedna trzecia kilometrów które przebiegłem w tym roku to dystans pokonany na zawodach.
Przyjmując, że startujemy średnio co dwa tygodnie, biegamy rozsądnie – tzn. jeden maraton w sezonie, 2-3 półmaratony, a reszta to krótsze biegi – wychodzi z tego ok. 130-140km – co przy 200km miesięcznie daje nam 15%. I uważam, że dla kogoś kto chce trenować – choćby amatorsko to maksymalna ilość startów!
Ostatnia najbardziej dobijająca mnie rycina… Małe podsumowanie mojej aktywności w Bezpośrednim Przygotowaniu Startowym przed Maratonem Poznańskim. Nie mam pojęcia gdzie ja znajdowałem na to wszystko czas 🙂 Na rowerze jeździłem coraz więcej i coraz bardziej mi się to podobało … aż mi go nie ukradli 🙁 W wodzie też się rozkręcałem z miesiąca na miesiąc, dopóki nie przeniosłem się do Warszawy (BTW wie może ktoś gdzie jest najbliższa pływalnia w okolicy Stadionu Narodowego?)
Więcej na temat zależności przyczynowo-skutkowych moich tegorocznych sportowych poczynań w kolejnych wpisach.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.